niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 2

~Następnego dnia~

~Veronika~
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Powoli otwierałam oczy, kiedy wreszcie pomyślałam że to coś ważnego i szybko się podniosłam do pozycji siedzącej. Gdzie jest ten przeklęty telefon ?!! O dziwno nadal dzwonił. Jesss znalazłam ! Podniosłam telefon z dywanu nie patrząc kto dzwoni. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam dobrze mi znany głos mojego szefa.
-Maja dzisiaj masz sesje z nowożeńcami. Masz być w studiu za godzinę.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mój rozmówca się rozłączył. Spojrzałam na zegarek 10.00. Ok., dzisiaj się nie spóźnię. Dzień zapowiada się wspaniale do obiadu będę pewnie w studiu, a potem zjem na mieście z Katy. Katy to moja siostra, jest dla mnie bardzo ważna, wiem że jak mam jakiś problem zawszę mogę na nią liczyć. Wstałam powoli z łóżka, by po chwili skierować się do łazienki. Odświeżyłam się, przebrałam i uczesałam. W mgnieniu oka byłam już na dolę, otworzyłam lodówkę – pusto. Super, nie zrobiłam zakupów  . Wywróciłam oczami. Zjem coś po drodze. Ruszyłam w stronę przedpokoju. Muszę sobie zrobić spacer, bo mój samochód cały czas stał na parkingu, dzwoniłam już do mechanika. Mają go dzisiaj stamtąd zabrać i za 2 dni będzie do odebrania. To nawet lepiej jeśli trochę się przespaceruje. Ubrałam się tym razem ciepło gotowa na spacer. Wzięłam torbę i wyszłam. Ruszyłam w stronę studia, myśląc trochę nad moim życiem.

~~Harry~~
Szedłem powoli do domu, powoli kołysząc plastikową torebkę którą trzymałem w dłoni. Jak się mieszka w piątkę z samymi facetami to co dziennie trzeba robić zakupy, bo wieczorem lodówka zawsze świeci pustkami. Na dworze miałem mnóstwo ludzi, dokładnie się im przyglądając, każdy szedł przed siebie w tym codziennym pędzie nie patrząc na to co się dzieje dookoła nich. Westchnąłem ciężko.. nie chce tak żyć, gdyby nie to że menager mi … dobra, nie chcę teraz o tym myśleć. Szedłem wciąż dalej nie przyglądając się już ludziom lecz samemu sobie. Nie chcę być jak każdy inny, zakładać rodzinę, mieć dzieci, dom, a potem umrzeć przy swojej ukochanej. Chce się cieszyć życiem, niknąć tej rutyny. Czy to możliwe ? Po chwili dotarłem już do willi .
-Harry, ileż można ? – usłyszałem wygłodniały  głos Nialla z kuchni.

~~Veronika~~
Po skończonej sesji, pojechałam tramwajem do centrum. Byłam umówiona tam z Katy na obiad. Ciekawe czy tym razem się nie spóźni, w końcu jest sławną modelką, co chwilę jej coś wypada. Dotarłam do naszej ulubionej restauracji z przed wyjazdem do Polski i  zajęłam stolik. Rozejrzałam się dookoła, nic tu się nie zmieniło, westchnęłam. Ostatnio tu byłam chyba 3 lata temu, nadal to miejsce miało swój urok i klasę. To było po prostu w nim piękne. Moje myśli przerwał wibrujący telefon leżący na stole.
-Halo, Katy ? Gdzie jesteś ? – odezwałam się pierwsza, wiedząc że to ona.
- Roni, przepraszam, nie dam rady dotrzeć. Przełożyli mi próby. Naprawdę przepraszam, wybacz. – czułam że było jej przykro w głosie.
-dobra, nie przejmuj się. Umówimy się innym razem, ok. ? – tuszowałam smutek.
-jasne, dzięki że rozumiesz – rozłączyła się a mi dosłownie ręce opadły, naprawdę liczyłam na to spotkanie. Westchnęłam, rozejrzałam się dookoła, nagle dostrzegłam na drugim końcu Sali Harrego. Co??? Harry ? Co on tu robi ? No tak pewnie przyszedł zjeść głupolu… Wstałam od stołu. Nie będę tu siedzieć sama. Ruszyłam w stronę wyjścia, marząc o tym by chłopak mnie nie zauważył. Rozczarowałam się.
-Roni! – usłyszałam po chwili. Stanęłam. Zacisnęłam oczy ze złości.

-Heej – odwróciłam się do niego udając bardzo radosną i szczęśliwą. – co za spotkanie ? co tu robisz ?
-chciałem zjeść z moją dziewczyną… – no jasne, znów zadałam to głupie pytanie, ciekawe co sobie o mnie pomyślał, super. Jakaś wariatka ! - … ale jak widzisz, coś jej wypadło. Moje oczy poszły na stolik pry którym siedziałam  przed chwilą.
-wiem coś o tym – znów spojrzałam na niego, tym razem się nie śmiał.
-skoro oboje nie mamy z kim jeść to zjemy razem ? a potem jakiś mały spacer ? – uśmiech znów wrócił na swoje dawne miejsce.
-wiesz , chętnie  - właściwie nie wiem czemu to powiedziałam, ale miałam ochotę z kimś miło spędzić czas. Wróciliśmy na miejsce gdzie siedział przedtem Harry. Zamówiliśmy jedzenie i po lampce wina, które przynieśli już po chwili. Było naprawdę miło.
-Jak to jest być sławnym ? – spytałam z ciekawości, zawsze mnie męczyło to pytanie
-wiesz… to nic łatwego, ciągle ktoś coś bredzi na twój temat, robią ci masę zdjęć, ale śpiewanie to moja pasja, warto – odrzekł dość w skrócie, bo spodziewałam się dłuższej historii.
-jako mała dziewczynka marzyłam o tym by w przyszłości być kimś – mieszałam słomką w moim drinku, patrząc podparta o stół.
-ja też, ale nigdy nie myślałem że to się stanie tak szybko – spojrzał gdzieś w bok, - niosą naszego kurczaka – zerknął na mnie
-o! wspaniale, myślałam że już się nie doczekamy – zareagowałam dość gwałtownie, na co obydwoje wybuchliśmy śmiechem.  Po podaniu dania, razem je ‘’spałaszowaliśmy’’. Wstaliśmy grzecznie od stołu, Harry zapłacił i wyszliśmy z lokalu bez słowa do siebie nawzajem.
-Odprowadzę cię- zaproponował Loczek po zamknięciu za mną drzwi.
-Nie trzeba, naprawdę – uśmiechnęłam się w ziemię – dziękuje ci – stanęłam przed nim
- Za co ? Jeszcze nie dotarliśmy do ciebie –  podniósł kusząco brwi, spojrzałam się na niego lekko zła. Odwróciłam się tyłem i ruszyłam przed siebie. Harry szedł za mną, więc postanowiłam przyśpieszyć, on również.

~~Harry~~
Roni zaczęła przede mną uciekać, to był jakiś rodzaj zabawy. Rozbawiła mnie tym. Stanąłem i rozejrzałem się dookoła, byliśmy w parku drzewa były pięknie przytłoczone białym puchem , który przykrywał cały teren parku łącznie z ławkami, krzakami i drogą , która była pokryta twardym śliskim lodem , w końcu to początek zimy w Londynie. Było tam naprawdę pięknie. Schyliłem się, zebrałem trochę śniegu i ulepiłem małą okrągłą kulkę zwaną śnieżką. Podniosłem się  do poprzedniej pozycji, wycelowałem i rzuciłem prosto przed siebie, trafiając w idącą niedaleko Roni. Zacząłem się śmiać, ale chciałem się trochę opanować. Jednak nie było to możliwe kiedy ta na śliskim lodzie wywinęła prawdziwy piruet upadając swoimi czteroma literami na ziemię. Wybuchłem ,śmiechem tak głośno, że ludzie zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć. Podbiegłem do poszkodowanej by jej pomóc.
-wszystko dobrze ? – spytałem nadal rozbawiony tą sytuacją. Ta wstała bez mojej pomocy i z nie wesołą miną.
-zwariowałeś ?! z czego się śmiejesz ? to bolało, mogłam złamać nogę, albo … coś tam ! – wydarła się na mnie, miała powód do złości.
-ale ja widać żyjesz – spojrzałem na nią od dołu do góry. Popatrzyła na mnie z szokowana.
-bardzo śmieszne, wiesz co ? nie chce z tobą dzisiaj gadać , wkurzyłeś mnie, idę do domu. -  otrzepała się ze śniegu, odwróciła i poszła dalej długom alejką. Po chwili zniknęła mi między zaśnieżonymi drzewami. Westchnąłem, przejdzie jej do jutra. Ruszyłem w stronę mojego domu, gdzie czekali na mnie chłopaki.
Konie
c rozdziału 2 !!
Jak wam się na razie podoba ? Liczę że będziecie komentować to mi bardzo pomorze ;)
Czytajcie i oceniajcie ankietę wyżej po lewo ;*
Następny rozdział postaram się dodać jutro wieczorem J


Rozdział 1

Życie nie jest takie proste, kiedy jest się trochę starszym niż 10 lat. Trzeba się starać, zarabiać na siebie, uczyć. Mnie osobiście to bardzo męczy. Zwłaszcza że mama jest sama w Polsce, a ja pracuje w Anglii.. właśnie moja praca !! Ocknęłam się spadając  z łóżka wprost na zimną, twardą podłogę. Zaczęłam latać po całym domu jak poparzona. Zaraz się spóźnię, super! Szef znów będzie  wściekły. Przebrałam się, uczesałam szybko włosy, umalowałam rzęsy i zbiegłam szybko na dół po schodach, prawie z nich nie spadając pod wpływem naprawdę szybkiego tępa. Mam 10 min. Boże! Gdzie jest ten telefon ?! W tej samej chwili wyszłam z kuchni, zmierzając do przedpokoju. Ubrałam się dość nie rozważnie, ponieważ na dworze padał śnieg. O czym się przekonałam wywalając się na zamarzniętej kałuży tuż przed samochodem. Po prostu wspaniale. Lepiej ten dzień nie mógł się zacząć. Siedząc już gotowa w samochodzie, odpaliłam go i ruszyłam najpierw powoli z podjazdu by potem naprać prędkości na jezdni. Po  10- ciu min dotarłam  do miejsca  pracy. Od razu zaczęły mnie brać nerwy. Miałam dzisiaj pracować z naprawdę poważnym klientem. Już wiele razy to robiłam, ale za każdym razem się denerwuje żebym dobrze wypadła. Bycie fotografem gwiazd nie jest proste, musisz być pomysłowa i miła. Często się zaprzyjaźniałam z modelami i modelkami, więc nie było wielkiego problemu.
-Veronika ! – z moich rozmyśleń wyrwał mnie szef.- chodź czekamy na ciebie. Podeszłam do wieszaka, rozebrałam ciepłą kurtkę i czerwone kozaki. Zaczęłam zmierzać  do stanowiska mojej pracy, gdy z garderoby wyszedł przebrany i gotowy chłopak.




Spojrzałam na niego, doskonale wiedziałam kto to. Sławny Harry Styles. Książę sceny. Wywróciłam oczami, nie przepadałam za nim. Z tego co czytałam z gazet to zwykły chamski pozer. Zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak, ma gdzieś swój zespół, przyjaciół. Poświęca cały swój czas swojej dziewczynie, modelce Rosie. Jej też nie lubię.  Ale praca to praca, trudno, westchnęłam i stanęłam z niemrawą miną przed obiektywem. Cyknęłam parę niezłych zdjęć nawet się nie uśmiechając. Muszę przyznać że był całkiem niezły i nie pozował pierwszy raz.
-coś ci się stało ? – popatrzył na mnie sięgając po wodę i wyczekując odpowiedzi.
-nie – odparłam dość oschle .
-to czemu się nie odzywasz ? podobno jesteś miła dla klientów - Zerknął  w ziemię.
-mam zły dzień , nie ważne – przeglądałam świeżo zrobione zdjęcia, przerzucone na laptopa, gdy nagle poczułam że ktoś podchodzi do mnie od tytuły. Był bardzo blisko, za blisko.
-mogę zerknąć ? – spytał opierając się stół i odcinając mi wyjście z tej sytuacji. Szybko odsunęłam go od siebie wstając lekko wkurzona. – Możesz przestać ?! – burknęłam. – A co ja robie ? – zapytał rozbawiony moim zachowaniem. – przestań mnie podrywać… wiem że jesteś księciem wysokiego i myślisz ze dużo ci wolno, ale ja ci się nie dam głupio omamić. – powiedziałam zdenerwowana. Machając rękoma w powietrzu. Na co Harry się zaśmiał, co mnie oburzyło. Postanowiłam nie ciągnąć tego i po prostu wyjść. – Ej zaczekaj – słyszałam krzyki za sobą, na które nie zwracałam najmniejszej uwagi. Zabrałam swój płaszcz założyłam buty i wyszłam. Pokierowałam się na parking do mojego samochodu, podeszłam do niego, rzuciłam płaszcz na tylne siedzenie, położyłam torbę na miejscu pasażera i grzebałam w niej w poszukiwaniu komórki. W końcu kluczyk zatopił się w statyjce by odpalić. Nic … próbuje znów…. Nadal nic. – Fuck ! – przeklęłam pod nosem.
- Wszystko okej ?  - usłyszałam ten sam rozbawiony głos chłopaka co przed dziesięcioma minutami.
- Nie, nie okej, samochód nie chce mi odpalić – spojrzałam na niego a potem na kluczyk.
- Może się przejdziemy ? Daleko mieszkasz ? Odprowadzę cię – rzekł uśmiechnięty Loczek. – nie dzięki – uśmiechnęłam się sztucznie wysiadając i zabierając swoje rzeczy z samochodu. – zadzwonię po taxi – wybrałam numer w telefonie. – no weź, nie marnuj kasy, przejdźmy się, proszę – wydarł mi telefon i zrobił słit oczka. – no dobra, ale bez żadnych sztuczek, jasne ? – zapytałam  z powarznom minom, na którą Styles wybuchł śmiechem. Popatrzyłam na niego jak na głupka, odwróciłam się i szłam przed siebie w stronę mojego domu. – Ej czekaj, Veronika – pobiegł do mnie uśmiechnięty.
Szliśmy tak w ciszy przez las. Dziwnie się wtedy czułam tak … inaczej, nie niezwykle, skądże znowu. Bardziej tak… niezręcznie …. – Vera? Słuchasz mnie ? – ocknął mnie głos Harrego. – tak, tak słucham ..- odparłam zdezorientowana – mówiłeś o życiu w zespole. – dobra, jednak mnie słuchałaś – uśmiechnął się, na co ja zaskoczona tym że zgadłam zakryłam zdziwienie uśmiechem.
- to tutaj - stanęłam przed moim skromnym, lecz dużym domem – ładny – odparł Loczek patrząc mi prosto w oczy. Weszłam powoli po schodkach i zaczęłam szukać klucza od domu – kiedy usłyszałam jego głos. – spotkamy się jeszcze kiedyś ? – spojrzał na mnie, ale gdy się odwróciłam wlepił wzrok w ziemie. – Może .. – uśmiechnęłam się lekko, a ten odpowiedział podobnie uśmiechem. Patrzyłam jeszcze chwilę jak odchodzi, aż w końcu weszłam do domu. Jednak nie jest taki jaki się wydaje, był miły, nie spodziewałam się tego. Powędrowałam na górę, weszłam do łazienki, napuściłam wody do wanny, by  się w niej zanurzyć i odprężyć.











Było późno więc po prostu poszłam spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo was serdecznie witam w moim nowym blogu J
Oto pierwszy rozdział. Harry i Veronika się poznają.  Ona za nim nie przepada. Co będzie dalej ?
Kochani bardzo was proszę o komentowanie, to bardzo motywuje, a jeśli na liczniku jest dużo wyświetleń wiem że mam dla kogo pisać  J Jeśli się podobało, udostępniajcie i rozgłaszajcie znajomym, bardzo dziękuje :*


Bohaterowie


                                                                    Veronika Sttret
                                            Przezwisko: Roni
                                            Wiek: 19 lat
                                            Charakter: Bywa nie miła, czasami wredna, ale pełna uczuć i miłości, bardzo                                                                   łatwo ją zranić.








                                               

     
                                                                            Harry Styles 
                                                       Przezwisko: Loczek, Hazz
                                                       Wiek: 19 lat
                                                       Charakter: miły, czuły, wrażliwy i oczywiście romantyczny.






Katy Sttret

Przezwisko: Kat
Wiek: 22 lata
Charakter: miła, słodka, uczciwa i kochająca



Rose Chip
Przezwisko: Rosi
Wiek: 19 lat
Charakter: nie przewidywalna, mądra, ale czasami podła 



Resztę bohaterów będę dodawać w trakcie postów ;*