~Następnego dnia~
~Veronika~
~Veronika~
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Powoli otwierałam oczy,
kiedy wreszcie pomyślałam że to coś ważnego i szybko się podniosłam do pozycji
siedzącej. Gdzie jest ten przeklęty telefon ?!! O dziwno nadal dzwonił. Jesss
znalazłam ! Podniosłam telefon z dywanu nie patrząc kto dzwoni. Nacisnęłam
zieloną słuchawkę i usłyszałam dobrze mi znany głos mojego szefa.
-Maja dzisiaj masz sesje z nowożeńcami. Masz być w studiu za godzinę.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mój rozmówca się rozłączył. Spojrzałam na zegarek 10.00. Ok., dzisiaj się nie spóźnię. Dzień zapowiada się wspaniale do obiadu będę pewnie w studiu, a potem zjem na mieście z Katy. Katy to moja siostra, jest dla mnie bardzo ważna, wiem że jak mam jakiś problem zawszę mogę na nią liczyć. Wstałam powoli z łóżka, by po chwili skierować się do łazienki. Odświeżyłam się, przebrałam i uczesałam. W mgnieniu oka byłam już na dolę, otworzyłam lodówkę – pusto. Super, nie zrobiłam zakupów . Wywróciłam oczami. Zjem coś po drodze. Ruszyłam w stronę przedpokoju. Muszę sobie zrobić spacer, bo mój samochód cały czas stał na parkingu, dzwoniłam już do mechanika. Mają go dzisiaj stamtąd zabrać i za 2 dni będzie do odebrania. To nawet lepiej jeśli trochę się przespaceruje. Ubrałam się tym razem ciepło gotowa na spacer. Wzięłam torbę i wyszłam. Ruszyłam w stronę studia, myśląc trochę nad moim życiem.
-Maja dzisiaj masz sesje z nowożeńcami. Masz być w studiu za godzinę.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mój rozmówca się rozłączył. Spojrzałam na zegarek 10.00. Ok., dzisiaj się nie spóźnię. Dzień zapowiada się wspaniale do obiadu będę pewnie w studiu, a potem zjem na mieście z Katy. Katy to moja siostra, jest dla mnie bardzo ważna, wiem że jak mam jakiś problem zawszę mogę na nią liczyć. Wstałam powoli z łóżka, by po chwili skierować się do łazienki. Odświeżyłam się, przebrałam i uczesałam. W mgnieniu oka byłam już na dolę, otworzyłam lodówkę – pusto. Super, nie zrobiłam zakupów . Wywróciłam oczami. Zjem coś po drodze. Ruszyłam w stronę przedpokoju. Muszę sobie zrobić spacer, bo mój samochód cały czas stał na parkingu, dzwoniłam już do mechanika. Mają go dzisiaj stamtąd zabrać i za 2 dni będzie do odebrania. To nawet lepiej jeśli trochę się przespaceruje. Ubrałam się tym razem ciepło gotowa na spacer. Wzięłam torbę i wyszłam. Ruszyłam w stronę studia, myśląc trochę nad moim życiem.
~~Harry~~
Szedłem powoli do domu, powoli kołysząc plastikową torebkę
którą trzymałem w dłoni. Jak się mieszka w piątkę z samymi facetami to co
dziennie trzeba robić zakupy, bo wieczorem lodówka zawsze świeci pustkami. Na
dworze miałem mnóstwo ludzi, dokładnie się im przyglądając, każdy szedł przed siebie
w tym codziennym pędzie nie patrząc na to co się dzieje dookoła nich.
Westchnąłem ciężko.. nie chce tak żyć, gdyby nie to że menager mi … dobra, nie
chcę teraz o tym myśleć. Szedłem wciąż dalej nie przyglądając się już ludziom
lecz samemu sobie. Nie chcę być jak każdy inny, zakładać rodzinę, mieć dzieci,
dom, a potem umrzeć przy swojej ukochanej. Chce się cieszyć życiem, niknąć tej
rutyny. Czy to możliwe ? Po chwili dotarłem już do willi .
-Harry, ileż można ? – usłyszałem wygłodniały głos Nialla z kuchni.
~~Veronika~~
~~Veronika~~
Po skończonej sesji, pojechałam tramwajem do centrum. Byłam
umówiona tam z Katy na obiad. Ciekawe czy tym razem się nie spóźni, w końcu
jest sławną modelką, co chwilę jej coś wypada. Dotarłam do naszej ulubionej
restauracji z przed wyjazdem do Polski i zajęłam stolik. Rozejrzałam się dookoła, nic
tu się nie zmieniło, westchnęłam. Ostatnio tu byłam chyba 3 lata temu, nadal to
miejsce miało swój urok i klasę. To było po prostu w nim piękne. Moje myśli
przerwał wibrujący telefon leżący na stole.
-Halo, Katy ? Gdzie jesteś ? – odezwałam się pierwsza,
wiedząc że to ona.
- Roni, przepraszam, nie dam rady dotrzeć. Przełożyli mi próby.
Naprawdę przepraszam, wybacz. – czułam że było jej przykro w głosie.
-dobra, nie przejmuj się. Umówimy się innym razem, ok. ? –
tuszowałam smutek.
-jasne, dzięki że rozumiesz – rozłączyła się a mi dosłownie ręce opadły, naprawdę liczyłam na to spotkanie. Westchnęłam, rozejrzałam się dookoła, nagle dostrzegłam na drugim końcu Sali Harrego. Co??? Harry ? Co on tu robi ? No tak pewnie przyszedł zjeść głupolu… Wstałam od stołu. Nie będę tu siedzieć sama. Ruszyłam w stronę wyjścia, marząc o tym by chłopak mnie nie zauważył. Rozczarowałam się.
-jasne, dzięki że rozumiesz – rozłączyła się a mi dosłownie ręce opadły, naprawdę liczyłam na to spotkanie. Westchnęłam, rozejrzałam się dookoła, nagle dostrzegłam na drugim końcu Sali Harrego. Co??? Harry ? Co on tu robi ? No tak pewnie przyszedł zjeść głupolu… Wstałam od stołu. Nie będę tu siedzieć sama. Ruszyłam w stronę wyjścia, marząc o tym by chłopak mnie nie zauważył. Rozczarowałam się.
-Roni! – usłyszałam po chwili. Stanęłam. Zacisnęłam oczy ze
złości.
-Heej – odwróciłam się do niego udając bardzo radosną i
szczęśliwą. – co za spotkanie ? co tu robisz ?
-chciałem zjeść z moją dziewczyną… – no jasne, znów zadałam
to głupie pytanie, ciekawe co sobie o mnie pomyślał, super. Jakaś wariatka ! - …
ale jak widzisz, coś jej wypadło. Moje oczy poszły na stolik pry którym
siedziałam przed chwilą.
-wiem coś o tym – znów spojrzałam na niego, tym razem się
nie śmiał.
-skoro oboje nie mamy z kim jeść to zjemy razem ? a potem
jakiś mały spacer ? – uśmiech znów wrócił na swoje dawne miejsce.
-wiesz , chętnie -
właściwie nie wiem czemu to powiedziałam, ale miałam ochotę z kimś miło spędzić
czas. Wróciliśmy na miejsce gdzie siedział przedtem Harry. Zamówiliśmy jedzenie
i po lampce wina, które przynieśli już po chwili. Było naprawdę miło.
-Jak to jest być sławnym ? – spytałam z ciekawości, zawsze
mnie męczyło to pytanie
-wiesz… to nic łatwego, ciągle ktoś coś bredzi na twój
temat, robią ci masę zdjęć, ale śpiewanie to moja pasja, warto – odrzekł dość w
skrócie, bo spodziewałam się dłuższej historii.
-jako mała dziewczynka marzyłam o tym by w przyszłości być
kimś – mieszałam słomką w moim drinku, patrząc podparta o stół.
-ja też, ale nigdy nie myślałem że to się stanie tak szybko –
spojrzał gdzieś w bok, - niosą naszego kurczaka – zerknął na mnie
-o! wspaniale, myślałam że już się nie doczekamy –
zareagowałam dość gwałtownie, na co obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Po podaniu dania, razem je ‘’spałaszowaliśmy’’.
Wstaliśmy grzecznie od stołu, Harry zapłacił i wyszliśmy z lokalu bez słowa do
siebie nawzajem.
-Odprowadzę cię- zaproponował Loczek po zamknięciu za mną
drzwi.
-Nie trzeba, naprawdę – uśmiechnęłam się w ziemię – dziękuje
ci – stanęłam przed nim
- Za co ? Jeszcze nie dotarliśmy do ciebie – podniósł kusząco brwi, spojrzałam się na niego
lekko zła. Odwróciłam się tyłem i ruszyłam przed siebie. Harry szedł za mną,
więc postanowiłam przyśpieszyć, on również.
~~Harry~~
Roni zaczęła przede mną uciekać, to był jakiś rodzaj zabawy.
Rozbawiła mnie tym. Stanąłem i rozejrzałem się dookoła, byliśmy w parku drzewa
były pięknie przytłoczone białym puchem , który przykrywał cały teren parku
łącznie z ławkami, krzakami i drogą , która była pokryta twardym śliskim lodem ,
w końcu to początek zimy w Londynie. Było tam naprawdę pięknie. Schyliłem się,
zebrałem trochę śniegu i ulepiłem małą okrągłą kulkę zwaną śnieżką. Podniosłem
się do poprzedniej pozycji, wycelowałem
i rzuciłem prosto przed siebie, trafiając w idącą niedaleko Roni. Zacząłem się
śmiać, ale chciałem się trochę opanować. Jednak nie było to możliwe kiedy ta na
śliskim lodzie wywinęła prawdziwy piruet upadając swoimi czteroma literami na
ziemię. Wybuchłem ,śmiechem tak głośno, że ludzie zaczęli się na mnie dziwnie
patrzeć. Podbiegłem do poszkodowanej by jej pomóc.
-wszystko dobrze ? – spytałem nadal rozbawiony tą sytuacją.
Ta wstała bez mojej pomocy i z nie wesołą miną.
-zwariowałeś ?! z czego się śmiejesz ? to bolało, mogłam
złamać nogę, albo … coś tam ! – wydarła się na mnie, miała powód do złości.
-ale ja widać żyjesz – spojrzałem na nią od dołu do góry.
Popatrzyła na mnie z szokowana.
-bardzo śmieszne, wiesz co ? nie
chce z tobą dzisiaj gadać , wkurzyłeś mnie, idę do domu. - otrzepała się ze śniegu, odwróciła i poszła
dalej długom alejką. Po chwili zniknęła mi między zaśnieżonymi drzewami.
Westchnąłem, przejdzie jej do jutra. Ruszyłem w stronę mojego domu, gdzie
czekali na mnie chłopaki.
Konie
c rozdziału 2 !!
Jak wam się na razie podoba ? Liczę że będziecie komentować
to mi bardzo pomorze ;)
Czytajcie i oceniajcie ankietę wyżej po lewo ;*
Następny rozdział postaram się dodać jutro wieczorem J